Moda na bycie „fit” osiągnęła kolosalne rozmiary i praktycznie każdy teraz „coś” ćwiczy, a przynajmniej każdy kupił sportowe ciuchy, aby „coś” ćwiczyć, najczęściej słyszaną wymówką od treningu czy jakiejkolwiek aktywności fizycznej jest oczywiście brak czasu. Na szczęście są rzeczy, które możesz robić w zasadzie „po drodze”.
1.Maszeruj albo wsiądź na rower
Masz pół godziny pieszo do pracy? Spacer rano Cię pobudzi, dodatkowo możesz posłuchać fajnej muzy, odpalić podcasty w innym języku albo po prostu maszerować. Czy nie lepiej się przejść niż wsiadać w tramwaj pełny niezadowolonych ludzi, którym tak jak Tobie nie chce się rano wstawać do pracy? Masz dalej do pracy niż 30 min? Wsiadaj na rower! Swoją decyzją odciążysz miasto (jedno auto mniej), komunikację miejską (jeden człowiek mniej) i przede wszystkim zadowolisz siebie (jakieś 300 kcal mniej). 🙂
2. Gorszy dzień
Nie masz siły ani ochoty, żeby wylewać siódme poty na siłowni? Zrób tyle, ile możesz, tyle na ile pozwala Ci Twój organizm – słuchaj siebie. Kto inny może wiedzieć czego potrzebujesz, jak nie Ty? Dasz radę poćwiczyć 20 min i ani minuty więcej? Zaakceptuj to. Każdy dzień jest inny i czasem takie 20 minut to 100 procent w danym dniu!
3. Woda, woda, woda
Nie sok, nie napój z aloesa, nie „fit” oranżada tylko WODA.
4. Miej przy sobie małe co nieco
Jak Cię najdzie głód, to przeżyjesz, bo będziesz miała/miał w torbie, kieszeni, plecaku coś, co umożliwi Ci zjedzenie czegoś większego z rozsądkiem i uchroni Cię w panice rzucenie się na byle co. Może to być jabłko, orzechy, warzywa, suszone owoce, placek owsiany.
5. Patrz co zamawiasz
Jeżeli jesz na mieście, rób to z rozsądkiem. Oczywiście ilość restauracji serwujących pyszne i zdrowe jedzenie jest teraz ogromna i chodząc po wegańskich knajpach aż trudno się zdecydować, co by się chciało zjeść, jednak jeśli trafiasz w bardziej przyziemne miejsce, w którym menu jest ograniczone – poproś o podanie sosu osobno – wtedy będziesz mogła/ mógł samodzielnie go rozdysponować. Nie bój się pytać, jak dana potrawa jest przyrządzana, zapytaj czy zamiast smażyć, można upiec ? 🙂
6. Diabeł tkwi w szczególe
Kluczowym elementem zdrowej diety jest przygotowywanie potraw. Bo co nam z tego, że jemy dużo warzyw, kiedy smażymy je na patelni pełnej oleju, a do dressingu używamy sosu z torebki. I okazuje się, że nasze „zdrowe” warzywa, nawet jeśli pochodzą z najlepszego warzywniaka, a nawet własnego ogródka, to po takiej obróbce koło zdrowego leżeć nawet nie będą.
7. Co możesz, przygotuj sam/sama
Gotując samodzielnie w domu, wiesz na stówę, co jesz i jakiego to jest pochodzenia. Każda restauracja, knajpa dba o swój wizerunek i że coś jest teoretycznie „najlepszej jakości”, może koło jakiejkolwiek jakości nawet nie leżeć.
8. Odpuść sobie windę
Jeszcze zdążysz się nią najeździć. Jeśli tylko nie masz w rękach 10 kg zakupów maszeruj po schodach, no chyba, że z zakupami też dasz radę? Trening z obciążeniem będzie odhaczony. 🙂
9. Umawiaj się ze znajomymi na aktywne spotkania
A może by tak zamiast kawy i ciastka czy piwka pójść z kumpelą na rower/ rolki albo spotkać się na na siłowni? Idziecie do parku? Zawsze można wziąć piłkę, pograć w badmintona czy porzucać frisbee.
10. Nie zamulaj na imprezie
Niech Twoje wyjścia na imprezy nie zaczynają i nie kończą przy stole. Wyskacz się, idź potańczyć! Wszystko jest dla ludzi, jeśli lądujesz na imprezie – nie spędzają jej całej z piwem w dłoni. Taki ruch to też ruch 🙂 Po pierwsze będziesz szczęśliwsza/y, po drugie nie wypijesz tyle, ile siedząc przy stole, po trzecie zrobisz niezłe cardio.
„nie zamulaj na imprezie” ♥ jak zwykle inspirujący post, Kudełku 😀
bardzo mi się podobają punkty 2 i 6.
🙂 shake your ass!
Dopóki nie uświadomimy sobie, że od małych rzeczy trzeba zaczynać to na nic nam próby. Bo jedyne na co będzie nas stać to powiedzenie sobie to za dużo to nie dla mnie, bo kondycji brak. A takim spacerem, wchodzeniem do domu po schodach, a nie pakowaniem się do windy początki kondycji możemy zbudować. Nawyki, o których wspominasz zdecydowanie powinny być praktykowane przez wszystkich, którzy chcą być”fit” a którym nadal nie wychodzi. 😉
Bardzo fajny tekst 🙂 Oczywiście wszystko to wiem, tylko gorzej to wprowadzić w życie. Ale wiem, że się da. W Hiszpanii, gdzie mieszkałam przez 2 miesiące było mi szkoda wydawać za każdym razem 1,3 euro za bilet autobusowy, więc chodziłam pieszo i zdarzało się, że robiłam 10 km dziennie, czego skutki zauważyłam dość szybko. Moja kondycja znacznie się poprawiła 🙂
Ja stopniowo zaczęłam wprowadzać niektóre „zdrowe” zachowania w życie (aktywność fizyczna, picie wody z cytryną, wystrzeganie się niezdrowej żywności) i zaobserwowałam u siebie przede wszystkim wielką poprawę samopoczucia 🙂